![](https://static.wixstatic.com/media/c5d013_35df206a78f545f0b118f02c0fc837f0~mv2_d_3999_2662_s_4_2.jpg/v1/fill/w_980,h_652,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/c5d013_35df206a78f545f0b118f02c0fc837f0~mv2_d_3999_2662_s_4_2.jpg)
Na pewno każdy nauczyciel hiszpańskiego, nie raz zastanawiał się jak wzbogacić lekcje o elementy kulturowe, unikając sztandarowych i nudnych wręcz tekstów o Corrida de Toros czy sławnej na całej świecie wojny na pomidory La Tomatina. Ja również spędziłam wiele czasu głowiąc się co by tu...
Pomysł pojawił się podczas czytania jednego z artykułów Doroty Kotwicy, autorki strony http://www.hiszpanskinaluzie.pl, którą odwiedzam już od wielu lat. Tekst zatytułowany właśnie "Wieczne dziewczynki, wieczni chłopcy. Chicas y chicos" jest zarówno inspiracją, jak i bazą dla lekcji, którą chce Wam zaproponować.
Zadaniem ucznia jest przeczytanie tekstu autorstwa Doroty Kotwicy, który zamieszczam zarówno poniżej jak i w pliku do pobrania. Następnie prosimy o przetłumaczenie tekstu na hiszpański. Nie dosłownie, absolutnie nie. Podopieczny ma sobie wyobrazić, że to on przeżył opowiadaną historię i opowiada to co zobaczył, usłyszał czy doświadczył. A my, nauczyciele, mamy za zadanie podpowiadać, pokazując że wiele rzeczy można powiedzieć "naokoło", nie koniecznie musimy być chodzącym słownikiem.
Taka lekcja, niewątpliwie urozmaica zajęcia, przybliża kulturę hiszpańską i wciąż uczy języka. Bo czy w codziennym życiu większość naszych rozmów to nie opowiadanie własnych doświadczeń? Efektywna nauka to wdrażanie języka obcego w la vida cotidiana właśnie.
Wieczne dziewczynki, wieczni chłopcy. Chicas y chicos Do sekretariatu na wydziale wybierałam się bez większych nadziei – było już prawie piętnaście po pierwszej, tylko desperaci i ryzykanci porywają się na odwiedzanie biur i urzędów w bliskich okolicach pory obiadowej, tej nieugiętej hora de comer. Skłamałabym mówiąc, że rzeczywiście coś udało mi się załatwić, ale wizyta w sekretariacie nie była zupełnie bezowocna. Wyjaśnię na początek, że ten sekretariat zajmuje powierzchnię odpowiadającą trzem, może czterem normalnym pokojom, jest to otwarta przestrzeń, na której w strategiczny sposób poustawiano biurka pracowników. Każde biurko zajmuje się innymi sprawami, choć pozostają w ciągłej komunikacji. Dlatego każde wypowiedziane tu zdanie i zadane głośno pytanie dociera do każdego biurka. Podczas gdy ja potulnie czekałam aż obsługujący mnie pan znajdzie w komputerze odpowiednie informacje, do pomieszczenia weszła kolejna osoba, która od razu skierowała się do biurka stojącego na tyle blisko mnie, że mogłam dokładnie wszystko usłyszeć. Zresztą tamta kobieta dążyła właśnie do tego, żeby wszyscy obecni ją usłyszeli, bo do powiedzenia miała nie byle co – przychodziła ze skargą. Początkowo nikt z obecnych nie zrozumiał, o co tej kobiecie chodzi. Mówiła bardzo słabym hiszpańskim, z wyraźnym obcym akcentem. Zaczęła od tego, że była już w sekretariacie kilka dni wcześniej i rozmawiała z tą samą panią. I że wtedy ta obsługująca ją pani wspomniała coś o Miguelu... czy o jakiejś dziewczynie... Nic z tego nie dało się zrozumieć, zaręczam Wam. Pani z sekretariatu bardzo spokojnym tonem i na różne sposoby próbowała dociec o co właściwie chodzi. Z jakim pytaniem przychodzi? W czym może jej pomóc? Po około czterech takich pytaniach naprowadzających, sprawa stała się jasna: Cuando vine aquí el otro día me llamaste chica. Dijiste „Miguel, habla con la chica”. Y esto no está bien, yo NO SOY NINGUNA CHICA. Kiedy tu przyszłam kilka dni temu, powiedziałaś o mnie „dziewczyna”. Powiedziałaś „Miguel, porozmawiaj z tą dziewczyną”. A to nie jest w porządku, bo ja nie jestem żadną dziewczyną. Chodziło TYLKO o to, że kobieta została nazwana dziewczyną! To, że zwrócono się do niej słowem chica, uraziło tę kobietę tak bardzo, że wróciła do sekretariatu po kilku dniach tylko po to, żeby domagać się przeprosin i wyjaśnień. Nastawiłam uszu by nie uleciał mi żaden skrawek tej rozmowy. Na moich oczach rozwijał się kulturowy konflikt wynikający z niezrozumienia hiszpańskich użyć językowych. Ta wzburzona kobieta wywodziła się z kultury, w której nazwanie 44-letniej osoby w tak infantylny sposób, było równie obraźliwe jak gdyby ktoś w urzędzie miasta w Pacanowie powiedział do Ciebie, Twojej mamy albo babci: niechże się dziewczę w kolejce ustawi, kolejka obowiązuje Czy używanie w stosunku do dorosłych form, które wydają się nieadekwatne do ich wieku jest rzeczywiście obraźliwe? Teoretycznie nie jest. W hiszpańskich urzędach, restauracjach czy sklepach, a więc w kontekstach, w których stopień formalności w komunikacji jest dosyć wysoki, często stosuje się formy chico/chica/chicos/chicas wobec petentów, klientów, odwiedzających. Codziennie słyszy się ahora va esta chica / ahora le toca a la chica (teraz kolej tej dziewczyny), które może się z powodzeniem odnosić do siedemnastolatki lub do pani na emeryturze. Per chico urzędnicy i kasjerzy nie tylko zwracają się do obsługiwanych osób, co mogłoby się wydawać rażącym nadużyciem ich wyższości w hierarchii sklepu/urzędu, ale mówią tak również o sobie nawzajem. Jeśli po wizycie u jednej urzędniczki konieczna jest konsultacja z kolejną, ta pierwsza może powiedzieć pregunta a la chica que está en la mesa 7, choć często zamiast chica usłyszymy mi compañera, co nawiązuje do łączącej obie panie profesji. Kiedy opowiedziałam o całym zajściu znajomemu, który z racji swojej pracy musi rozmawiać z obcymi ludźmi – jest właścicielem baru, zdziwił się i jakoś obruszył. Jak się ma zwracać do ludzi jeśli nie chico/s?? Może señores, żeby mu zarzucili, że ich nazywa starcami? Jak ma powiedzieć o parze złożonej z dorosłej kobiety i dużo starszego od niej faceta, jeśli nie wie, czy to jego córka, żona czy koleżanka? Chicos to opcja najbezpieczniejsza! Polskie ucho razi to nadużywanie pozornie nieformalnego i infantylnego chicos w kontekstach formalnych, choć kiedy już bez zająknięcia przechodzimy na TY z panią w dziekanacie i z każdym poznanym urzędnikiem, zaczynamy lepiej tolerować takie traktowanie. Nie wychodźcie od razu z założenia, że użyte wobec Was chico/a ukrywa w podtekście jakąkolwiek próbę obrażenia Waszej godności osoby dorosłej, studiującej, pracującej, szanowanej. Zanim panie w hiszpańskich sekretariatach same znajdą bardziej neutralny odpowiednik tego określenia, zanim barmani wymyślą coś bardziej na miejscu, cieszmy się po prostu tą nigdy nie więdnącą młodością, o której na każdym kroku przypomina nam język hiszpański. Przecież każda kobieta pielęgnuje w sobie dziewczynę, którą kiedyś była, a o mężczyznach mówi się, że są wiecznymi chłopcami. Zapominanie o tym, że w naszej ojczyźnie dawno już jesteśmy poważnymi paniami i panami ma cudownie odmładzający efekt. Tekst z: http://www.hiszpanskinaluzie.pl